MTB okiem laika, czyli Sudety MTB Challenge widziane z boku
Źródło: Justyna Pietrzyk
07 Aug 2013 00:34
tagi:
Sudety MTB Challenge, Kudowa Zdrój
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Mountain biking, w bardziej wymownym i rozpoznawalnym skrócie MTB, jeszcze tydzień temu było dla mnie dziedziną sportu równie enigmatyczną, co bierki podwodne tudzież curling, lecz w ciągu zaledwie siedmiu dni nie dość, że udało mi się sport ten odrobinę poznać to jeszcze zapałać podziwem do zawodników i atmosfery wokół niego panującej. Wszystko za sprawą Sudety MTB Challenge, czyli maratonu kolarstwa górskiego w Kotlinie Kłodzkiej. Piękne tereny, fascynujący sport, wspaniali ludzie czegóż można chcieć więcej?

Na tę etapówkę pojechałam z racji swego szlachetnego zawodu. Zadaniem ekipy fizjoterapeutów i masażystów, w której gronie się znalazłam, było doprowadzenie startujących do względnego porządku po morderczych (z mojej perspektywy chwilami nawet samobójczych) trasach maratonu. Wyścig ten ma formułę, umownie nazwijmy ją pół - zawodową, pół - amatorską. Oczywiście byle kto „z ulicy” udziału wziąć nie może. To znaczy formalnie by mógł, ale raczej by tego nie przeżył.

Sudety MTB Challenge
fot. Bartek Sufin

Większość zawodników zrzeszona jest w klubach, co nadaje całemu wydarzeniu naprawdę profesjonalnego charakteru. Zdecydowanie największą grupę startujących stanowili obcokrajowcy, chociaż reprezentacja naszych rodaków także dała się zauważyć. Najbliższa memu sercu była ekipa Gomola Trans Airco, której mocno, wraz z moimi współpracownikami, kibicowałam. W wyścigu brały udział zarówno kobiety jak i mężczyźni. W kategorie zagłębiać się nie będę, ale startować można było solo bądź w parze (tej samej płci lub mieszanej). Oprawa tego sportowego spektaklu, to kawał dobrej organizacyjnej roboty, ale nie o tym dzisiaj pisać zamierzam.

Sudety MTB Challenge
fot. Bartek Sufin

Kolarstwo górskie to sport dla ludzi o nerwach ze stali, mocnej skórze i zdecydowanie twardym zadku:P O czym mogłam się przekonać nie raz i nie mam tu na myśli tylko wykonywanego przeze mnie masażu:) Każdy z pięciu etapów wyścigu to ok. 80 km tras górskich, z przewyższeniami rzędu dwóch, dwóch i pół tysięca metrów! Do tego „luźna” nawierzchnia złożona głównie z kamieni, korzeni i innych elementów górskiej przyrody, tworzących naturalny tor przeszkód dla człowieka poruszającego się na dwóch kółkach! Katorżnicze podjazdy i karkołomne zjazdy, to chleb powszedni każdego kolarza górskiego i jednocześnie najbardziej spektakularna część wyścigu.

Sudety MTB Challenge
fot. Bartek Sufin

Ja, mając przyjemność patrzenia z boku na zmagania tych sportowców, często miałam przed oczyma wizję rychłej i niechybnej ich śmierci, aczkolwiek to co dla mnie jest niewykonalne i absolutnie nie do zrobienia, wielu kolarzy nazywa „najlepszą zabawą”. Zaskakujące, jak wiele technicznych umiejętności należy posiadać, by w takim wyścigu wziąć udział i nie zginąć przy pierwszym zjeździe, bo przejechać trasę to jedno, ale zrobić to szybko, sprawnie i bezpiecznie... to już nie takie oczywiste i proste. Jest wiele maciupeńkich detali, które na danym odcinku zmienić mogą bardzo wiele. Do tego dochodzi wiele szczegółów stricte mechanicznych, które nie kończą się na wymianie dętki! O nie!
Dodatkowym utrudnieniem była dosyć nie sprzyjająca wyścigowi aura. Temperatura sięgająca prawie 34 stopni Celsjusza uderzała do głowy nam, zwykłym śmiertelnikom, a co dopiero tyrającym w górach kolarzom! Istny obłęd! Jednak, to co mnie najbardziej urzekło w MTB, to odwaga i determinacja, która świadczy o niesamowitej, tylko dla sportu charakterystycznej pasji.

Sudety MTB Challenge
fot. Bartek Sufin

Na ten przykład mogę podać przypadki zawodników, którzy po poważnej awarii roweru, której nie mogli naprawić (wiele usterek reperowali samodzielnie na trasie) nie wycofywali się, lecz dawali z buta (tak nazywają chodzenie lub bieganie, co w butach kolarskich jest arcytrudne) przez wiele kilometrów (!!) do mobilnego serwisu (czescy mechanicy to magicy), by potem niezmordowanie kontynuować wyścig. Jeden z zawodników, który w skrócie mówiąc „wykończył” swój rower, będąc na trasie pożyczył „maszynę” od innego kolarza, który zrezygnował ze zmagań, tylko po to, żeby dojechać na metę i zdobyć upragnioną koszulkę finishera.

Sudety MTB Challenge
fot. Przemek Knap

Innym przykładem są wypadki na trasie… To nie byle obtarcia czy zdarte kolana… Co tam wywrotka, połamane palce, lot koszący ponad kierownicą (fachowa nazwa OTB)! Nic to wobec całości wyścigu! Potocznie i wszechstronnie używany aforyzm „wylewać pot, krew i łzy” w kolarstwie górskim nabiera znaczenia tak namacalnego i oczywistego, że wręcz niemożliwego! Oczy z orbit mi wychodziły słuchając tych historii! Jako człowiek medycyny miałam oczywiście pewne wątpliwości, co do sensu tego wszystkiego, lecz jednocześnie narastał we mnie podziw i zdumienie wobec tego, co działo się na tym wyścigu. Mówiąc wprost złapałam bakcyla :)

Sudety MTB Challenge
fot. Bartek Sufin

Oczywiście nie wskoczę na rower górski, by spróbować swoich sił (na głowę jeszcze nie upadłam!), ale z pewnością na MTB zwrócę większą niż dotychczas, uwagę. Dlaczego? Bo obserwowanie z bliska tego sportu daje potężnego kopa pozytywnej energii i jest zaraźliwe. Polecam każdemu, kto będzie miał czas i okazję, zobaczyć kolarzy górskich w akcji! Jest to widowisko, którego nie sposób zapomnieć.


Łączny dystans wyścigu to prawie 400 km i 12000 m przewyższenia... dla mnie kosmos :)

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.